sobota, 9 stycznia 2016

,,Niepewność to drugie imię miłości ..." Prolog i przedstawienie bohaterów.


  Wymyśliłyśmy z Aiko nowe opowiadanie, następne części będą pojawiały się w szybkim czasie, co 2 góra 3 dni. Zaczełśmy pisać to jeszcze w 2015 chyba w październiku. 

Standardowo Aiko to * czyli Ai, a ja to Jyouzo... 


Postacie: 



Imię:  Ai

Nazwisko:  Nekomori
Wiek:  16/17 lat
Urodziny:  23 grudnia
Charakter:  Ai jest miłą, życzliwą osobą, która woli trzymać się z boku i obserwować to co się dzieje. Zarabia pieniądze, pracując na zamku, przy boku króla. Robi za jego "zabawkę".
Wygląd:  Ai ma lekko przydługie srebrne włosy, a jego oczy są błękitne i pełne głębi. Nie jest bogaty, więc jego ubiór stanowi jedynie z lekka postrzępiona biała koszula, ciemnobrązowe spodnie, oraz buty do ud, które dostał od swojego kuzyna, kiedy ten jeszcze żył…


Imię:  Jyouzo
Nazwisko:  Tetori
Wiek:  18/19 lat
Urodziny:   1 Stycznia
Charakter: Jest optymistą, wesoły trszokę dzienny po mimo swojego wieku. Jest bratankiem króla, więc jest szanowany wśród ludzi i dlatego czasami jest trochę irytujący ale potrafii się opanować. Przyjedzie do wuja ponieważ w jego domu ktoś wzniecił pożar, jego rodzina niestety zgineła to nieszczęście  spowodowało, że pzryjedzie do wuja z wizytą. Uwielbia zwierzeta, a zwłaszcza swojego konia
Wygląd:  Jest dość pzrystonjym chłopcem, twarz jest zazwyczaj w pozytywnych barwach. Jego uśmiech jest bardzo wazny dla niego, wszystkim musi pokazać swoje uzębienie i roześmiane oczy koloru krwistej czerwieni. 
Ubiera się różnie, zaleznie od nastroju i pogody. 
P.S. W dalszych częściach może się troszkę zmienić







Imię:  Caroline
Nazwisko:  Mitsuki
Wiek:  35/36 lat
Urodziny:   23 Października
Charakter:  Caroline jest ciepłą osobą lubi pomagać innym, a zwłaszcza Ai'owi i Jyzou. Są dla niej jak własne dzieci, niestety nie jest zdolna do posiadania rodziny więc stara się być ,,ciocią".
Gdy była młoda pracowała w wojsku, jej kondycja i umięjetności są rozwiniete na wysokim poziomie.
Wygląd:  Po mimo swojego wieku wygląda bardzo młodo, 
duży biust i piękne ozrechowe oczy bardzo jej w tym pomagają. Włosy koloru bordowego sięgają jej do brody, no może troszkę dalej, zazwyczaj jej uczesanie nie rózni się od tego na zdjęciu. Caroline ubiera się w strój do pracy, czyli pokojówki ponieważ spędza w zamku króla znaczną część swojego życia.  

Imię:  Gihei (Król, wuj Jyouzo'a)
Nazwisko:  Abukara
Wiek: 59/60 lat
Urodziny: 23 listopad
Charakter: Zarozumiały i okrutny względem większości ludzi. Wykorzystując swą wysoką pozycję w społeczeństwie (lekko ujmując) gnębi służbę, a w szczególności Ai;a, który przez jego osobę kilkakrotnie planował popełnić samobójstwo.
Wygląd: Dość wysoki mężczyzna, o ciemnobrązowych włosach i piwnych oczach. Zazwyczaj ubrany w szaty królewskie.


                                               
                                                                                  Prolog
 Miłego czytania~ Temari i Aiko 
      
     
    *Rok 1548, zima. Dzień jak każdy inny, a jednak coś było nie tak. Ai Nekomori, należał do wspaniałej, zżytej ze sobą rodziny. Do czasu. 10 Lat po narodzinach chłopaka, dokładnie 23 grudnia, jego rodzice zostali straceni. Nie wiadomo, z jakiego powodu...Od tamtej pory, Nekomori bardzo się zmienił. Dotychczas wesoły chłopak, zmienił się nie do poznania, był smutny. Był klasycznym przykładem neurotyka. Chciał unikać ludzi. Unikać potworów, które zabrały mu jego najbliższych. Jednakże, pieniądze nie rosły na drzewach. Dlatego też, srebrnowłosy musiał znaleźć sobie jakąś pracę. Najpierw pracował, jako służący na zamku, po jakimś czasie jednak "awansował".
Wpadł w oko władcy kraju, w ten oto sposób stał się jego zabaweczką*

              Wysoki czerwono włosy chłopak jechał na koniu do swojego wuja. 
Ponieważ po pożarze jego dom spłonął wraz z jego najbliższą rodziną, młodzieniec poza ucieczką nie miał innego wyboru. Ostatni potomek rodu Tetorich nie mógł liczyć na jakąkolwiek rodzinę czy pomoc ostatecznie został mu jedynie stryj. Galopował z swoim jedynym przyjacielem o imieniu Jaskier, był to koń Fryzyjski jego maść była tak ciemna jak mroczny, ciemny las w najdalszym zakątku gdzieś daleko to samo można powiedzieć o grzywie i ogonie. Jyouzo myślał czy wuj nie będzie miał nic przeciwko żeby z nim zamieszkał, ale raczej po ostatnich latach nie wykazywał niechęci do niego wręcz przeciwnie uważał go za najlepszego bratanka pod słońcem.

  *Jak każdego dnia, Ai, wstawszy rano, szybko ubrał się, zjadł kromkę chleba, (bo tylko to miał) i udał się na zamek. Na wejściu spotkał zamkowego kucharza, który przywitał go z promiennym uśmiechem na twarzy. Najwidoczniej miał dobry humor. A co za tym szło? Oznaczało to między innymi wyprawiane przyjęcie.*

  Jyouzo miał już za sobą połową drogi, ale postanowił skrócić jazdę i pojechać skrótem.
 Tylko czy to rozwiązanie będzie dobre?... Czy ten las przypadkiem nie jest kryjówką złodziei?...

   *Nekomori nie zwracając już większej uwagi na ludzi pracujących w pocie czoła, nad różnorodnymi potrawami i ozdobami na salę, potrzebnych na przyjęcie, udał się do sali tronowej. Gdzie zapewne jak zwykle przesiadywał jego pan. Zwolnił tempo, zbliżając się do tronu. 
Ukląkł na jednym kolanie, spuszczając głowę w dół*

   Przemierzał przez potężne drzewa, które o tej godzinie wyglądały jak wymyślone w bajkach czytanych przez rodziców czy dziadków stwory z bagien. 
Książe zaczął czuć nie pokój no, bo nigdy jeszcze nie jechał tak późnym wieczorem i w dodatku był ostatnim potomkiem rodu. Teraz gdy już  nic innego nie posiadał, mógł jedynie martwić się o siebie i ogiera. Dużo ludzi będzie teraz chciało go zabić albo nie wiadomo, co. 
Nagle usłyszał strzał, który dokładnie był wycelowany w niego, ale na szczęście zrobił unik i trafiło w drzewo. Czy ludzie są aż tak pazerni?... Pewnie jeśli mieliby ciało Tetoriego to zebraliby niezłą sumę pieniędzy. 

//Król//: Co tak oficjalnie, Ai? *Spytał z lekką ironią w głosie.* Podejdź. *Rozkazał*
//Ai//: *Powoli wstał i podszedł do mężczyzny. Król nie należał do najprzystojniejszych, ale nie był też najbrzydszy. Może to jego blizna na twarzy tak bardzo przerażała srebrnowłosego?*

//K//: Dziś do miasta przyjedzie mój bratanek, ostatni potomek rodu. Młody chłopak z niego. Chciałbym, abyś wyszedł mu na przeciw. Jeszcze nigdy tu nie był.

   Musiał przyspieszyć z galopu na cwał, bo inaczej już byłby już martwy, na szczęście Jaskier nie był tchórzem i jechał do końca posłusznie tak jak mu kazał jeździec. Gdy jeszcze jedna kula poleciała w ich stronę to nie była celowana w chłopaka, a konia. Niestety nie było jak temu zapobiec, więc koń oberwał w przednią nogę.
- Jaskier proszę wytrzymaj jeszcze trochę - Zaniepokojony Jyouzo poklepał konia po grzbiecie. Gdy obrócił się żeby zobaczyć sprawcę to nikogo nie zauważył.
Pewnie się schowali ~ Pomyślał.
 Długo się nad tym nie zastanawiał, bo wreszcie udało im się uciec z przeklętego lasu. 
Teraz otaczała ich zielona polana z pojedynczymi drzewami. Widok ten od razu poprawił humor choćby na chwile, od razu zwolnił i przeszedł na wolniejsze tempo żeby nie obciążać konia.

  *W dość krótkim czasie srebrnowłosy znalazł się na polanie przed lasem. Zwolnił odrobinę, aby zatrzymać się tuż przed czerwonowłosym chłopakiem i jego koniem.*

Tak był zajęty myśleniem nad raną jego zwierzęcego przyjaciela, że nie zauważył niskiego chłopca na koniu. Gdyby nie Jaskier to już by w niego wbiegli.

   *Srebrnowłosy wpatrywał się przez chwilę w chłopaka przed nim. Był…mało podobny do króla...Ale Nekomori od razu wiedział, że to właśnie po niego przyjechał*

  Przyjrzał się młodszemu koledze. Był to chłopak no może nie za wysoki i za niski, można by powiedzieć, że w sama raz

- Em czy wiesz jak dojechać do zamku bo pojechałem na skróty, ale nie wyszło nam to dobrze, więc jak najszybciej muszę się tam znaleźć - Powiedział i uśmiechnął się szeroko w jego stronę.

  *Niebiesko włosy nie usłyszał wypowiedzi chłopaka. Swoją uwagę skupił na rannej kończynie zwierzęcia.*

  - emm to chyba nie wiesz, jeśli się nie odzywasz, dobra to sam spróbuje tam dotrzeć - Powiedział zrezygnowanym głosem i już chciał ruszać dalej.

 -Hm...?- *Podniósł głowę w górę, po czym przekrzywił ją lekko. Zeskoczył z konia, o mało się nie wywracając. Podbiegł do konia czerwonowłosego chłopaka i zdjął z ramienia torbę. Miał w niej różne bandaże i zioła. Na wypadek gdyby coś stało się jego rumakowi. Powoli zbliżył rękę do rany konia*

  -Ejj-j...- Trochę był zdziwiony zachowaniem nowo poznanego, kolegi”, ale nic nie chciał więcej mówić. Gdy Jaskier trochę się wzburzył to postanowił go uspokoić. Oparł głowę o jego grzbiet i delikatnie głaskał go pysku. To było ulubione miejsce Jaskiera, więc poprawiło mu to odrobinę samopoczucie.

  Cśśśś...*Szeptał cicho, aby pomóc uspokoić konia. Rana nie wyglądała za dobrze, ale to nic. 
Wyjął z torby dość obszerny, lekko pożółkły liść i przyłożył do rany zwierzęcia. Po chwili wyjął również bandaż, którym opatrzył kończynę.*

  Dalej gładził go sierści, ale nie wychodziło mu to, bo w środku był bardziej wystraszony od Jaskra. Niestety ciężko mu było zapanować nad stresem, to było nie ważne teraz liczył się tylko jego ,,przyjaciel".

  *Po umiejętnym opatrzeniu rany konia, schował bandaże z powrotem do torby. 
Wstał i niepewnie spojrzał na jeźdźca*

   Z wielkim zdziwieniem popatrzył się na jego wybawcę, szybko zeskoczył z konia i nie spodziewanie przytulił się do chłopaka - Nie wiem, co powiedzieć, ale jesteś niesamowity, nie wiem jak ci dziękować gdyby Jaskier nie miałby opatrunku to na pewno gdybyśmy dojechali do zamku byłoby z nim krucho... I to bardzo –

  *Ai był odrobinę zmieszany. Ktoś nieznajomy, do tego z królewskiego rodu go przytulił. Nie zrobił przecież nic nadzwyczajnego. Po prostu opatrzył konia. Cóż..Zwierzęta były jedynymi istotami żywymi, z którymi się "porozumiewał"*

  - Ach Gomene - Jyouzo,, wyczuł", że chłopak może się czuć dziwnie, więc odsunął się kilka kroków do niego. Był wyższy od niego o jakieś pół głowy, więc patrzył na niego z góry cały czas się uśmiechając.

 *Odsunął się do tylu, po czym spojrzał w bok* C-chodźmy...*Powiedział jedynie cichutko, po czym wskoczył na konia i ruszył w stronę zamku*

 Już nic nie mówiąc wsiadł na i podążał za szaro włosym. 
   Chyba mnie nie polubił ~ Pomyślał.

KONIEC
(Nie zwracajcie uwagi na napis :P) 
























poniedziałek, 4 stycznia 2016

Świąteczny one-shot AoKaga i Kiseki no Sedai

      Witam moich kochanych czytelników, którzy jeszcze tutaj zaglądają. Jest mi niezmiernie miło, bo ja trochę się opuściłam w pisaniu. Tak znowu złapał mnie leń to jest niestety naturalnie w moim przypadku, ale postanowiłam powrócić dla WAS. Jest już was tak dużo, mam tylko nadzieje, że mnie nie zostawicie…. Jako, że obiecałam Sky, to napiszę AoKaga, ale kilka dni temu były święta i chciałabym jakoś to połączyć. Może będzie troszkę spóźnione, dobrze nie przedłużam.
Chce serdecznie podziękować Aiko, która mi bardzo pomogła w napisaniu „tego”
* Wiadomo, że ona wymysliła AkaKuro *^* 




         ~ Miłego czytania


"Święta Kiseko no Sedai"
23 Grudnia
    


       Zakupowy szał przed świąteczny, ludzie biegają po całym mieście żeby znaleźć prezent dla swoich pociech czy ukochanej osoby. Czas w takich dniach mijał niebezpiecznie szybko. Tak samo można powiedzieć o drogach, w godzinach szczytu, czyli tak od piętnastej do osiemnastej nie było mowy o jakimkolwiek dojeździe na umówioną godzinę czy spotkanie. Dlatego wiele ludzi decydowało się na pójście o własnych siłach. Chociaż w taką pogodę lepiej się z domu nie ruszać, wiatr był tak silny, że ciężko utrzymać równowagę do tego śnieg padał jeszcze bardziej. 
Za kilka godzin powinien przykryć te brzydkie, szare, zaśmiecone uliczki ten biały, miękki puch.
 Sklepy oferowały wyprzedaże nawet do „ -50% ‘’ – tak właśnie było napisane na największej galerii handlowej w Tokio, tam właśnie udał się sam Aomine Daiki.  
Wjeżdżał po ruchomych schodach poszukując jakiegoś upominku dla swojego bliskiego znajomego, jeszcze kilka miesięcy temu skakali sobie do gardeł, ale ich gra, styl czy ulubiona marka butów 
„ Air Jordan „ To było przeznaczenie oni musieli być kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, a miało się to wydarzyć już jutro na spotkaniu z swoimi kolegami za czasów gimnazjum. Zbliżając się do sklepu z ubraniami zauważył zielonego glona
Czyli samego Midorimę Shinitaro przebierał przez różne koszulki na wieszakach.
Niebieskogłowy zakradł się od tyłu i głośno krzyknął mu do ucha:
- Yoo! Szukasz prezentu dla swojego chłopaka! – Złośliwy uśmiech wyskoczył mu twarzy.
- Czy mógłbyś się zachowywać racjonalnie, Nandayo… - Powiedział oburzony, poprawiając przy tym okulary. Miał tylko nadzieje tylko, że ludzie tego słyszeli. Chociaż staruszka stojąca naprzeciwko, wpatrywała się w nich. ( Typowy moherowy beret, zero tolerancji)
- Dobra, dobra w czymś ci pomóc doktorku? – Zapytał głupkowato się przy tym śmiejąc.
- Nie, ani mi się waż! Muszę wybrać coś na jutro dla Takao. – Lekki rumieniec pojawił się na policzkach zielonowłosego.
- O też idziesz do Bakagamiego, hmm, … co myślisz o swetrze z jakimś świątecznym detalem. Praktyczny i świąteczny. -
- No wiesz, co chociaż raz powiesz coś mądrego, arigatou. – Shin-chanowi bardzo się ta myśl spodobała, to był całkiem dobry pomysł.  Pokiwał głową na znak pożegnania i szybko poszedł do innego działu.
Daiki był z siebie zadowolony, że pomógł temu sztywniakowi, nadal się zastanawiał jak Kazunari może z nim wytrzymać. Rzucił okiem na asortyment, jaki oferowali, ale nie przykuło go nic wartego uwagi.
Postanowił wybrać się do sklepu sportowego, już miał minąć księgarni jednak ujrzał Kasamtsu.
Nie chciał zbytnio z nim rozmawiać, ale domyślał się, że kupuje prezent dla Kise.                                        
Ten to tylko chciałby go edukować ~ Pomyślał ciemno skóry.
Obrócił się w drugą stronę i zmierzał do ogromnej cukierni, tam było do wyboru do koloru.
Zagłębił się w korytarzu z słodkościami, skręcił w lewo na dział „upominki”.
Desery na przeróżne okazje urodziny, imieniny, walentynki, rocznice, zaręczynowe i oczywiście świąteczne. Tego właśnie szukał: bałwanki z pianek, domki z pierników, cukrowe laski i to, co było najlepsze, czyli mikołaje. Już miał sięgnąć po jedno z pudełek, gdyby nie fakt, że ktoś na niego wpadł.
Obrócił się w szybkim tempie żeby ujrzeć sprawcę tego incydentu.
Wielkie zdziwienie ogarnęło twarz asa okazało się, że to przyjaciel Murasakibary, on w całej okazałości Himuro Tastuya:
- Ah, przepraszam nie zauważyłem ciebie. Ej to ty jesteś kolega Taigi? – Przywitał się beznamiętnym tonem, trochę zaciekawiła go osoba, o której ciągle gada jego, brat”.
- Em nie wiem czy rozmawia właśnie o mnie, ale jestem Aomine Daiki. 
Przedstawił się lekko się przy tym uśmiechając.
-Hmm… okey – Nie już nie mówił tylko wpatrywał się w niego, po dłuższym czasie zaczynało się to stawać trochę irytujące.
-Czyżbyś kupował prezent dla Atsuhiego. – Jakoś zbytnio go to nie obchodziło ale gdzieś tam w głębi chciał się dowiedzieć co jego „znajomi” kupują swojej miłości.  
 -To chyba oczywiste, coś słodkiego musi być. – Powiedział z nutką ironii w głosie, popatrzył się na dość duży pakunek i sięgnął po niego.
-Rozumiem, a co powiesz na ten? – Podał czarnowłosemu paczuszkę z włochatym niedźwiedziem śnieżnym w szaliku i czapce Mikołaja, na podstawie było napisane „Dla mojego Misia”.
-Ymm, no no całkiem całkiem, dobra ja się jeszcze rozejrzę. Jeśli nic nie znajdę to ją kupię, do zobaczenia. – Rumieniec pojawił się na jego bladej twarzyczce, pokrywając jej znaczną część.
Ukłonił się lekko, odmaszerował w przeciwnym kierunku kierując się na strefę gumi żelków.
Jeszcze chwilę postał w miejscu, uświadamiając sobie, że dzisiaj jest bardzo dobroduszny dla „człowieków „ Kolejne miejsce, która chciał odwiedzić to ten, w którym ostatnio kupował dość tanie kimono, było ich od groma. Może coś się znajdzie, tak jak pomyślał tak zrobił. 
Stojąc już coś przykuło jego uwagę, a właściwie nie coś, a ktoś. Błękitna czupryna wystawała znad wieszaków i manekinów.
Ciężko było go zobaczyć, bo to w końcu szósty zawodnik widmo, ale jego światło zawsze znajdzie swój cień. Po cichu podszedł do manekinów i szturchnął lekko go żeby powoli opadał na Tetsu.
Widać było, że błękitno włosy odrobinę, a nawet bardzo się przestraszył. 
Kiedy jednak spostrzegł, iż "napastnikiem" był zwykły manekin, ustawił go do pionu i obrócił się w stronę szefa rozbójnika. Daiki zaśmiał się głośno, po czym przywitał się z dawnym partnerem.
-Aomine-kun..To nie było zabawne. Naprawdę się przestraszyłem...-
-Widziałem! Hehe, szkoda, że nie widziałeś swojej miny!-
-Proszę przestań..-
-Dobra, dobra, co szukasz?- Uniósł brwi wysoko, obserwując go od góry do dołu.
-Prezentu dla Akashiego...-Odpowiedział wzdychając ciężko. Przeniósł wzrok na kimona przed nim. Bacznie obserwujący go Aomine również tak uczynił.
-Prezentu, powiadasz?
-Tak...Ty również jesteś tu w tym celu prawda?
- Tak rozglądam się, wypadałoby kupić coś Bakagamiemu. Czyżby to byś chciał mu kupić, a ja bym na twoim miejscu podarował mu zestaw świątecznych nożyczek albo jeszcze lepiej kawtan bezpieczeństwa, wtedy nikomu by już nie zrobił krzywdy- Uśmiechnął się głupkowato.
-Och, Aomine bardzo zabawne, myślałem żeby kupić mu kimono ostatnio skarżył się.- Powiedział z grobową miną, zbytnio nie przejmował się jego żartami.
-No dobra, to pokaż, co tam masz?-
Kuroko zerknął na jeden ze stroi na manekinie przed nim. Czerwono-białe kimono wyglądało majestatycznie, a na Akashim zapewne prezentowałoby się jeszcze lepiej, szczególnie podczas gry w shougi.
-Myślę, że...Że to kimono będzie odpowiednie..-Wydukał jakby do siebie, zerkając na cenę.
-No to dałeś czadu, na pewno by mu się spodobał, ale czy twój portfel to wytrzyma?-Na karteczce było sporo liczb, a na taki wydatek to nie każdy, może sobie pozwolić. Średni budżet przedszkolanki jest w wysoki, ale nie w takim stopniu.

-Mój portfel..? Ach, nie wiem. Niedawno otrzymałem wypłatę, ale...-Zerknął do wnętrza swej skrytki na pieniądze. Coś tam było, to pewne. Ale czy aby wystarczająco dużo?
-I jak? Da radę?
-Myślę, że polegnie przy pierwszym podejściu...-Odparł zawiedziony.
-Ale wiesz, co, nie łam się za szybko ostatnio dostałem kupon, -60%” matka kupiła tutaj prezenty dla rodziny i w wynagrodzeniu dali nam to. Trzymaj!- Wyciągnął portfel z zamiarem wyciągnięcia papierka zniżkowego. Po dłużej chwili zanim uporał się z innymi "śmieciami" podał Tetsu i ukazał swoje śnieżno białe zęby.
-Aomine-kun...Jesteś pewien..? Na pewno nie będziesz tego potrzebował?-Spytał patrząc w oczy Daikiego.
-No raczej. Bierz nie marudź!
-Tak, dziękuję, Aomine-kun -uśmiechnął się lekko i uradowany pognał w stronę jednego z pracowników sklepu. Prawie przyprawiając go o zawał oznajmił, iż pragnie zakupić "perełkę" wywieszoną na manekinie.
Machnął na pożegnanie ręką w stronę Kuroko i wyszedł dalej szukając "tego czegoś". 
Na początku myślał, że to będzie proste jak bułka z masłem, ale teraz po dwóch godzinach chodzenia po centrum, trochę zaczyna się niepokoić.
Pojechał już na ostatnie piętro, na którym znajdowało się tylko kilka sklepów.
Jako jeden z nielicznych postanowił ty przyjechać, tuż obok niego znajdywała się ogromna kolejka ciągnąca z sklepu sportowego. Wszyscy ci ludzie chcieli coś kupić, Aomine miał tylko nadzieje, że może będzie ktoś znajomy. W końcu tyle ich spotkał dzisiaj, może ktoś się trafi.
Pewnym krokiem udał się do sportowego, przeglądając półki z butami zauważył, że została ostatnia para „Jordanów” i w dodatku jego rozmiar. Czarno srebrne z elementami granatu, szybkim ruchem wziął do ręki jednego buta i przymierzył. Bucik leżał idealnie, ubrał prawego i cieszył się swoim zajebistym wyglądem. Niosąc pudełko z jego „perełkami”, niechcący wpadł na kogoś upuszczając pudełko. Już miał go podnieść, ale krzyk, który wydobył się nad nim był znajomy:
-Aominechi…! Co ty tu robisz?- Uśmiechnięty blondyn, czyli niejaki Kise sławny model, ale teraz już pilot.
- Kupuje buty, nie widać!-  
-Chcesz stać w takiej kolejce? –
-O nie nie…mam pomysł-
Daiki podszedł do młodej kobiety, była dość oryginalnie ubrana: czarna mini, bluzeczka na ramiączkach i wysokie szpilki. Ona również chciała kupić coś dla siebie, była już nie daleko kasy, więc nie była aż tak rozdrażniona jak ludzie na szarym końcu. Próbował ja poderwać, ale to nie było takie łatwe.
Po mimo stroju i ostrego mekaup’u stała niewzruszona, po jakimś czasie straciła cierpliwość i uderzyła go kilka razy torbą w twarz. Granatowo włosy przyszedł do Ryouty z mina wściekłego psa:
-I jak twój plan?- Zapytał jasno włosy starał się nie zaśmiać, ale z boku ta sytuacja wyglądała komicznie.
-Lepiej już nic nie mów!- Wysyczał niczym wąż przez zaciśnięte zęby.
-Wiesz, co daj te buty, ja to załatwię- 
Szybkim ruchem zabrał obuwie z rąk przyjaciela i udał się w stronę młodych nastolatek zaraz obok kasy. Gdy te go ujrzały od razu zaczęły piszczeć, skakać i i inne dziwne rzeczy.
~ Fangirl…. I wszystko wiadomo.
Po kilku minutach wrócił z reklamówka:
-Tak to się robi Aominechi- Uśmiechnięty od ucha do ucha machał przed oczami ciemno skórego.
-Dobra dzięki masz kasę i się zamknij, wiesz, co ja muszę spadać- Wręczył „zielone” i odszedł.
-Oh, Oki papa- Machał energicznie, do póki nie stracił go z pola widzenia.
Po jakże męczącym spotkaniu z entuzjastyczną blond ciotą, postanowił nie bawić się więcej we wróżkę dobrodziejkę i udać się na poszukiwanie prezentu dla Bakagamiego. Właśnie prezent! Pomagał wszystkim po kolei, a zapomniał o tym, że sam przylazł tu poszukać czegoś dla czerwono włosego. Cóż za ironia!
Mijając właśnie księgarnię z mangami coś mu się zaświeciło w głowie.    
Przecież on nie musi tego powiedzieć, co czuje, a pokazać. Przed jego oczami ukazała się olbrzymią półka z mangami yaoi. Szybko wziął niebieską „książkę” i udał się do kasy:
-Dzień dobry, czy do tego nie chciałby pan dokupić książki kucharskiej-
-Jeśli będzie z tym jakiś rabat to biorę-
- Dobrze, dziękuje za zakup-
Po zakupie zacnej literatury gastronomicznej, oraz "młodzieżowej", Daiki mógł odetchnąć z ulgą. Nareszcie bez żadnych przeszkód udało mu się znaleźć coś "odpowiedniego". 
Szybko wrócił do domu, usiadł przed telewizorem, posłuchał muzyki, a wieczór minął w oka mgnieniu. Tak oto zakończył się męczący dzionek.        

24 Grudnia

Godzina 11, Gdzieś blisko domu Kagamiego


      Był lekko spóźniony, więc przyspieszył kroku kierując się do domofonu. Naciskając numer 5 na urządzeniu obejrzał się jeszcze jak wygląda i wszedł po usłyszeniu głosu.
Czekając pod drzwiami zastanawiał się jak Taiga to odbierze. Czy może go pokocha? Czy może wyśmieje?
-Hej! Wchodź- Wysoki, umięśniony „tygrys” otworzył drzwi i wpuścił go do środka.
-Wiesz postanowiłem kupić ci prezent, proszę jesteś dla mnie ważny i myślę, ze bez ciebie nie mógłbym normalnie funkcjonować- Wręczył mu upominek i czekał na reakcje.
-Hm wiesz stary, na pewno było by bez ciebie nudno, ale nie trzeba było….- Strażak trochę zakłopotany wyciągnął mangę, jego wyraz twarzy był nie do opisania.
-Jeśli nie wierzysz to pacz…- Po wypowiedzeniu tych słów, zbliżył się niebezpiecznie blisko i ujął jego twarz. Gdy dotykali się niemal nosami czerwono włosy był takiego same koloru jak jego włosy.
Dwaj mężczyźni połączeni pocałunkiem, ich wargi delikatnie się złączyły  z każdą chwilą coraz bardziej namiętniej. Aż w końcu „murzyn” przerwał:

-Kocham Cię Bakagami!-

-Ja ciebie też, Ahomine-

Teraz to były zawodnik Serin przejął inicjatywę i zrobił dokładnie to samo, co powyżej, no może trochę był bardziej śmiały

*********Pokój gościnny***********


- OH! Shin-chan jesteś kochany- Rzucił się na szyję zielonowłosego, sweter w dodatku czerwony z białym ściegiem świątecznym.
-Takao zachowuj się, nandayo- Midorima zarumieniony lekko przytula swojego chłopaka. Obok nich leży wielki miś z zielonym szaliczkiem z napisem „Shin-chan”, takiej niespodzianki można się było nim spodziewać.

Niedaleko zakochanej pary, siedział czerwono włosy chłopak z heterochromią. 
Popijając kawę ze swej zacnej filiżanki, co chwilę raczył rozglądać się na boki.
Wzrokiem poszukiwał chłopaka widmo -Kuroko Tetsuyę, swojego partnera. 
Powinien już dawno się zjawić, więc gdzie mógł się podziewać?
-Ano..Akashi-kun? Czy mógłbyś...W końcu zwrócić na mnie u-uwagę..? -Spytał niepewnie, ciągnąc delikatnie za rękaw koszuli Seijuro. Ten obrócił głowę w stronę błękitnookiego i uśmiechnął się czule.
-A, więc tu jesteś -przytulił do siebie drobniejsze ciało.
-Akashi-kun...
-Tak?
-Mam dla Ciebie prezent...
-Naprawdę? -Odsunął od siebie chłopaka z głupkowatym uśmiechem.
-Owszem, chcesz zobaczyć, co takiego? -W odpowiedzi otrzymał skinięcie głową. 
Na ten znak wyjął z torby ozdobne pudełko, w którym starannie zapakowane zostało kimono. 
W różnobarwnych tęczówkach błysnęły iskierki.
-Tetsuya, to naprawdę wspaniały prezent! Ale...A Twój portfel?
-Trzyma się -zaśmiał się cicho.
-Hah, to dobrze -pocałował Tetsuyę w czoło -Ja też mam coś dla Ciebie, urwisie.
-Och, co takiego..? -Przekrzywił głowę w bok, oczekując na gest Akashiego. Ten podał mu kolorową torebkę ozdobną, dość obficie wyładowaną.
-Proszę, Tetsuya -Tetsu nie czekając długo, natychmiast zerknął do środka. Wyjął stamtąd książkę, na której wydanie tak długo czekał! Dwie nowe frotki na nadgarstki, oraz...Masę słodyczy. 
Mało je, ale żeby aż tak się tym przejmować?
-Akashi-kun, dziękuję Ci bardzo. Ale...Słodycze zjesz sam, dobrze?
-Nie. Zjesz je TY, a ja tego dopilnuję.

- Muro-chin to dla ciebie! – Wielkolud siedzący na podłodze podał ciemnowłosemu torebkę.
-Atshusi…! Dziękuje, ale gdzie ja w tym pójdę?- Wyciągnął kigurumi pandy, można się było domyśleć, że olbrzym się nie wysili zbytnio, a jednak musi on dla niego być bardzo ważna osobą.
-Do mnie…- Bez entuzjazmu wypowiedział te dwa słowa, po czym dalej zajadał się słodyczami od Himuro.

Przy stole siedzieli byli zawodnicy Kaijo:
- Kasamtsu-senpai to dla ciebie- Wesoła blond ciota podała pakunek.
-Coś ty znowu wymyślił!- Wyciągnął zawartość i troszkę się ucieszył, pierwszy raz ktoś zrobił dla niego taką rzecz. Skarpetki mopsy i T-Shirt z ich wspólnym zdjęciem tego by się nie domyślił.      Gdzieś w sercu poczuł lekkie ukłucie, chciał się uśmiechnąć i chyba nie bardzo mu to wychodziło, bo Routa zaczął się śmiać.
-Czyli się podoba? –
-Tak, Arigatou… wiesz ja tez coś znalazłem- brązowooki uradowany rozpakował i zobaczył książkę.
„Sytuacje, w których może doświadczyć pilot” taki właśnie nosiła tytuł.

-Jejku, jak wrócę do do domu to zaraz zacznę czytać- Uradowany jasnowłosy chciał przytulić swojego senpaia, ale niestety cios w głowę mu to uniemożliwił. 



KONIEC!